Kilka dni temu zamknęliśmy rok 2023, który przyniósł polskim siatkarkom szereg niesamowitych chwil. Za nami też pierwsze dni roku olimpijskiego, który może być szczególny – Igrzyska Olimpijskie będą białą kartką historii Polskiej Siatkówki, którą należy zapisać jak największą ilością czerwonego atramentu – mówi Stefano Lavarini, trener reprezentacji Polski kobiet.
Sezon 2023 można nazwać sezonem marzeń czy wciąż widzisz coś do poprawy?
Stefano Lavarini: To był dobry sezon. Długi i trudny, ale osiągnęliśmy w nim kilka ważnych celów i zrobiliśmy sporo dobrych wyników. Oczywiście były takie momenty kiedy nie wszystko ułożyło się po naszej myśli, ale wtedy wyciągaliśmy wnioski, uczyliśmy się i doskonaliliśmy w naszym rzemiośle.
Często skupiasz się na “procesie”, a więc Siatkarska Liga Narodów była “częścią procesu”, zakończoną nieoczekiwanym happy endem czy jednym z celów, o którym po prostu głośno nie mówiliście?
We wszystkich turniejach w których startowaliśmy, chcieliśmy dać z siebie wszystko. Takie same podejście mieliśmy każdego innego dnia wspólnej pracy. Oczywiście wraz z wynikami rosła nasza pewność siebie i ta wiara we własne umiejętności, połączona z dobrze wykonaną pracą i poświęceniem, dały nam bardzo dobry wynik w Siatkarskiej Lidze Narodów.
Podczas VNLu nasze siatkarki zagrały fenomenalnie i brylowały w indywidualnych statystykach. Ciężko było Ci utrzymać pokorę w drużynie i skupienie na wspólnym celu?
Na początku nasza uwagą skupiała się tylko i wyłącznie na każdym kolejnym meczu. Spotkanie po spotkaniu analizowaliśmy rywali, a to było częścią wspomnianego procesu, o który pytałaś. Cieszyliśmy się, że przynosi to efekt i prawdopodobnie dopiero na ostatnim etapie poczuliśmy, nieco większą presję. Zaczęliśmy czuć, że możemy powalczyć o medal i to dało nam nieco inne emocje, które przekłuliśmy w ogromną motywację.
Finały w Arlington. Co powiedziałeś dziewczynom po meczu z Chinkami? W ogóle było potrzebne mówić cokolwiek czy drużyna w dalszym ciągu wiedziała, co chce zrobić w tym turnieju?
Po półfinale z Chinami, jak zawsze starałem się zachować równowagę i wyciągnąć wnioski, które mogłyby sprawić, że będziemy mocniej naciskać w walce o medal. Po meczu z Chinkami naprawdę nikt z nas nie był usatysfakcjonowany.
Twoja pierwsza myśl po pokonaniu USA w USA w meczu o brązowy medal VNL?
Poczułem się bardzo szczęśliwy, bo zobaczyłem, jak dziewczyny przekraczają swoje granice w walce o duży cel. To właśnie z ich powodu byłem w pełni szczęśliwy.
Podsumowując EuroVolley – nie mieliśmy wystarczająco dużo szczęścia, tzn. jedna przegrana z Serbią pchała nas w dalszych etapach na Turcję czy jednak zagraliśmy gorzej niż powinniśmy i nie ma potrzeby szukać wymówek?
Zagraliśmy taką siatkówkę, jaką mogliśmy grać w tamtym momencie naszej pracy. Nie była ona jednak na tyle dobra gra, aby pokonać dwie najsilniejsze drużyny, które stanęły na naszej drodze. Dwie drużyny, które zagrały w finale, dodajmy. Zarówno Serbki, jak i Turczynki, były od nas silniejsze lepiej wykorzystały swoje umiejętności i doświadczenie. Zaakceptowaliśmy wynik podyktowany przez boisko i jeszcze ciężej pracowaliśmy przed kwalifikacjami olimpijskimi.
W turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk nie było zbyt wiele miejsca na błędy, więc ta “wpadka” z Tajlandią skomplikowała naszą sytuację. W skali 1-10 jak wielka była Twoja złość po wyniku 2:3. Również w kontekście wygranej 25:7 w drugim secie…
W takim momencie nie ma miejsca na ocenę złości. Rozliczenie zawsze następuje na koniec, więc trzeba po prostu przyjąć sytuację taką, jaka jest i starać się wygrywać kolejne mecze.
Każdy liczył się z jedną przegraną, ale chyba nikt nie przypuszczał, że nastąpi ona w meczu z Tajlandią. Czy ten niefortunny mecz z Tajkami obudził nasze dziewczyny?
Porażka z Tajlandią sprawiła, że wszystkie kolejne mecze były jeszcze bardziej decydujące. Potem mieliśmy już tylko jedną możliwą drogę do zakwalifikowania się i wszyscy byliśmy tego całkowicie świadomi.
Czy masz gęsią skórkę na myśl o głównej części turnieju kwalifikacyjnego, czyli wygranej 3:2 z Niemkami, 3:1 z Amerykankami i 3:1 z Włoszkami?
Chyba nie aż tak. Są to raczej bardzo żywe wspomnienia i uczucia, które towarzyszyły mi w każdym poszczególnym momencie tego trudnego turnieju.
Jak w takim razie podsumowałbyś sezon 2023? Który moment był według Ciebie najlepszy, a który najtrudniejszy?
To byłoby zbyt łatwe żeby sprowadzić dobre wspomnienia do medalu i kwalifikacji, a trudne zamknąć w mistrzostwach Europy. Jestem po prostu dumny z całego tego sezonu. Wiedzieliśmy, że szalenie trudno będzie osiągnąć cele, rozwijać się i utrzymać poziom przez cały czas. Mimo to cały zespół pokazywał zaangażowanie, był pełny motywacji i naprawdę chciał być lepszy. Wyniki jakie udało nam się wyśrubować najwyraźniej pokazują, że ten sezon był naprawdę satysfakcjonujący.
Dokończ proszę zdanie: Igrzyska Olimpijskie 2024 będą…
…marzeniem, które już się spełnia. Będą również białą kartką historii Polskiej Siatkówki, którą należy zapisać jak największą ilością czerwonego atramentu.